sobota, 17 stycznia 2015

Małżeństwo, czy wolny związek.....

Coraz więcej ludzi nie tylko młodych żyje w wolnych związkach ...Każdy powinien wybierać to co uważa za słuszne, nie kierować się zdaniem innych. To ich sposób na życie..
" Pięknie jest być wiernym sobie, swoim ideałom, nawet jeżeli trzeba by sprzeciwić się większości."
Co ja na ten temat myślę. Jestem za, tyle że nie do końca. Nigdy człowiek sam siebie do końca nie pozna a tym bardziej innych. To że lat nam przybywa, z tym każdy się zgodzi, ale nie bierzemy pod uwagę, że człowiekowi charakter się zmienia, że inaczej z przypływem lat świat postrzega...
Jestem mężatką już 35 lat. Jak w każdym małżeństwie i u mnie różnie bywało. Wychodząc za mąż, fakt może to inne czasy były, nawet nie myślałam być związana tylko ślubem cywilnym a co dopiero o wolnym związku.Już czuje jak zbulwersowani będą starsi ludzie czytając moje słowa, no a o księżach  nie wspomnę. Szczerze mówiąc  zgorszenia tych ostatnich, to całkiem nie rozumiem. Coraz więcej żyje ich przecież w podobnych związkach..Mają swój fundusz alimentacyjny, dobry zawód, tylko dlaczego nakłaniają do ślub wszystkich  wiernych. No tak, sporo kasy by im odpadło, gdyby uroczystości tego typu ubywać zaczęło....
Nie da się ukryć, dla młodej dziewczyny niemalże każdej, jest to oczekiwane przeżycie. Biała wymarzona suknie, wygląd niczym księżniczki i u boku stoi wystrojony książę. Zabawa huczna, ona jest w centrum zainteresowania, prezentów moc dostanie, każdy miły grzeczny, uśmiech na twarzy często przyklejony. Zaproszeniami zaszczyceni są często osoby co na komunii ostatni raz pannę czy pana młodego widzieli.ale czy to ważne, wszyscy weselić się mają przez ten dzień czy dwa, wszyscy są wówczas rodziną. Następne spotkanie rodzinne, może już w trochę mniejszym gronie odbędzie się na chrzcinach, a później na pogrzebie.
Wesele się kończy, goście  z różnymi wrażeniami do domu powracają i normalne się życie toczy. Mijają lata.  Młodzi dzieci się dorabiają, idylla się kończy. Pojawiają się problemy, przybywa obowiązków, nieuniknione nieporozumienia też nie omijają. Związani przysięgą, często wypowiadaną bez zastanowienia, powątpiewać zaczynają, czy sens to wszystko miało.
 Są też małżeństwa bardzo udane, w których miłość dojrzewa z każdym rokiem. Każdy osobny dzień  za stracony uważają. Wszystko robią wspólnie, podział prac od początku, bez narzucania sam się zrodził. Wspierają się wzajemnie...Każde z nich ma swój mały świat, ale połączony w jedną całość. Takich małżeństw jest niestety coraz mniej, powiedziałabym do rzadkości już należą.
 Znacznie więcej jest tych przeciętnych, których dzieci łączą. Trudno im często konflikty rozwiązać, najlepiej czas spędzają osobno, co bardziej zamożni porad zasięgają u psychoanalityków, a bywa że i często goszczą w salonach wróżbiarskich. Małżeństwo, to taka dla nich wegetacja. Są dni miłe, ale i nie brakuje tych bardzo burzliwych. Chcą jednak do końca tak jak przyrzekali przetrwać razem, z różnych względów. Część z nich sugeruje się dobrem dzieci, mając nadzieję że wszystko się odmieni, że po burzy słońce zaświeci...Inni grzechu popełnić się obawiają, a jeszcze inni, są uzależnieni finansowo od współmałżonka, boją się a może nie potrafią samodzielnych kroków postawić.
No i trzecia grupa małżeństw,  stawiających wszystko na jedną szalę. Zauważyli powstającą niezgodność charakterów, nie oczekując cudu, dochodzą do wniosku że najlepiej się rozstać. W zależności od sytuacji żyją w separacji, a co bardziej operatywnych, związek małżeński kończy się na sali sądowej.
Wolny związek, z jednej strony, moim zdaniem jest  najbardziej trwały. Partnerzy nie są z sobą dla papierka, dla dotrzymania przysięgi. Są, z wyboru, czują się z sobą dobrze. No chyba że zaczyna przyzwyczajenie w grę wchodzić. 
A jakby tak wypośrodkować. Poznajemy kogoś, zaiskrzy między nami. Trudno rozpoznać czy to fascynacja czy miłość prawdziwa do drzwi naszych zawitała. Spróbujmy jak najwięcej z sobą przebywać, wspaniale by było gdybyśmy zamieszkali. Jeśli chodzi na jak długo, tego nie sposób powiedzieć. Sami powinniśmy zadecydować. Zauważmy, czy tematów do rozmów będzie nam przybywać, a może wspólną pasję odkryjemy.. Zwracajmy uwagę na wzajemne przyzwyczajenia, w jaki sposób na nie reagujemy. Człowieka nie jest łatwo zmienić, zawsze zacznijmy od siebie. " Jeżeli możemy zrobić coś dobrego, róbmy to nie oczekując niczego w zamian" Na pozór  jest to łatwe, w rzeczywistości zawsze w podświadomości pozostawiamy, co komu daliśmy, pomogliśmy i odwzajemnienia przy pierwszej lepszej okazji oczekujemy. Nauczmy się przez ten okres liczyć z drugim człowiekiem, dostrzegać go, zawsze przychodzić z pomocą, nie wdzierając się jednak  w jego świat intymny. Zazdrość schowajmy do kieszeni, odrobinę wystawać naturalnie ze może, oby zaufania nie zasłoniła. Ono górować powinno nade wszystko. Niech partner nasz, ma swoje też towarzystwo, Nie zamykajmy go nawet w złotej klatce. Odejdzie, spotka na swojej drodze kogoś innego, trudno. Niech stanie się to wcześniej, bo mniej będzie bolało. Nie sztuką być wpatrzonym jedną osobę, kiedy z innymi się nie spotyka. Sztuka mieć znajomych dookoła, a z tą jedną być szczęśliwym i zawsze bez wyrzutów sumienia do niej wracać.
Wreszcie przyjdzie zrobić nam następny krok... Jaki, to już zdecydujecie sami. Czy ślub cywilny, a może już zdecydujecie się  na złożenia przysięgi małżeńskiej. Przysięgi, która moim zdaniem powinna być na określony czas. Nikt nie wie co będzie z nami za 10, 15 lat. Po co się męczyć we wspólnym związku, pełnych wyrzeczeń każdego dnia. Życie powinniśmy przeżyć wygodnie, ale i nie być ciężarem dla drugiego.

9 komentarzy:

  1. Powiedziałaś, co chciałaś powiedzieć. Nic to odkrywczego, jako że małżeństwo na próbę w wielu kulturach już było, w innych jest. A młodzi? Sądzisz, że zechcą słuchać rad?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wypowiedź:)
      Pisanie na tym według mnie polega, że piszemy to, co chcemy napisać...Nie odkrywam Ameryki, a udostępniam swoje rozważania:) Czy pisarz pisząc swoją powieść, ma pewność że ją przeczytają?

      Usuń
  2. Po co się męczyć we wspólnym związku? A czy pomyślałaś o tym, że dzieci, które być może się urodzą, potrzebują obojga rodziców razem, a nie może jednego dochodzącego? Dopóki ich nie ma, to zgoda na wszystko, ale gdy przyjdzie na świat potomstwo, ślub jest hamulcem do rozstania. Nie można egoistycznie do tego podchodzić i budować szczęście swoje na cierpieniu własnych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim będą dzieci, młodzi decyzje podjąć powinni....Dzieci nieraz bardziej cierpią jak widza co się między rodzicami dzieje, a niżeli będąc pozbawieni jednego rodzica ale za to żyją w spokoju...
      Dziękuję Bożenko:)

      Usuń
  3. Do tego służyła instytucja zaręczyn. Dwa lata ludzie poznawali się. Związek partnerski jest fajny, jest na pewno lepszy niż życie samotnie. Ale to trochę dziecinne, jak chodzenie ze sobą. W dobie braku odpowiedzialności ta staromodna przysięga może faktycznie ludzi odstraszać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż.. nastała moda na wygodę.. jeżeli składa się przysięgę małżeńską przed ołtarzem to zdajesz sobie sprawę, że wiążesz się na dobre i złe.. i dlatego taki ślub jest wielkim przeżyciem.. a związek partnerski.. cóż.. jak się nie podoba to zabierasz swoje zabawki i idziesz do innej piaskownicy, bo komu zechce się walczyć o lepsze relacje jak można się wycofać.. a małżeństwo to sztuka kompromisu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje pisząc, że małżeństwo to sztuka kompromisu...do takiej sztuki trzeba dojrzeć...Są jednak małżeństwa do których patologia się wkrada ... Prawdopodobnie wina jest po jednej i drugiej stronie. Pewnych zaniedbań nie da się naprawić i co wówczas?

      Usuń
  5. Na trzeźwo nie razbieriosz, a po pijaku pogmatwasz. A młodzi i tak obejdą się bez naszych rad. Ot, można sobie pogadać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :):):) Janusz fajnie posumowałeś:):) Na szczęście nie tylko młodzi decydują się na zakładają związków:) a tak szczerze to nie tylko o związek też mi chodziło, ale tez o partnerstwie, o tym aby dostrzec drugiego człowieka:)

      Usuń