piątek, 9 stycznia 2015

Sposób na wyciszenie

Każdy powinien odnaleźć swój sposób na wyciszenie, wówczas życie o wiele łatwiejsze będzie. Zdenerwowanie, traktujmy jak chorobę. Kiedy zwiastuny się jej pojawią, zaaplikujmy sobie lekarstwo. Może to być rozmowa o wszystkim i niczym z osobą nam bliska, miłe wspomnienia , nucenie piosenek ulubionej.. Kiedy w pracy  jesteśmy spróbujmy rozmowa samym z sobą. Pamiętajmy, to co czujemy do kogoś do nas wraca.  W człowieku zalet dostrzegać powinniśmy więcej a niżeli wad. Jeżeli ktoś podniósł nam  ciśnienie, powstrzymajmy  potok słów cisnących się na usta nasze. W zamian zastanówmy się dlaczego tak postąpił.  Jesteśmy przecież właścicielami swoich myśli, to od nas zależy jakie do głowy  dopuścimy. Unikajmy odczuć negatywnych. Nikt z nas przecież nie chce mieć złego humoru, a one za to są odpowiedzialne.
Kiedy się zakochamy, inaczej świat widzimy, wszystko układa się po naszej myśli, nagle ludzie spotykani są dla nas przyjaźni....miłego dnia każdemu napotkanemu gotowi życzyć jesteśmy. Mało co z równowagi potrafi nas wyprowadzić. A co się dzieje kiedy wkurzeni jesteśmy. Ludzi postrzegamy jakby coś wciąż od nas chcieli, jakby specjalnie na złość nam robili. Denerwuje nas  kolejka w sklepie, choć przeważnie  każdego dnia jest taka sama, że ktoś przez nieuwagę potrącił nas na chodniku i przepraszam nam powiedział...Szukamy powodu do zwady. Złe samopoczucie czy dobre, to niczym kamień do wody wrzucony zatacza dookoła siebie coraz większe kręgi...
Dzisiaj nie mam zbyt dobrego nastroju, wyganiam go piszą dalszy ciąg wspomnień. 


                              W  SAMOLOCIE
 Kiedy uśmiechnięte panie  stewardesy poprosiły o bilecik humorek powrócił. Nawet idąc rękawem prowadzącym już wprost na  pokład samolotu nie czułam zdenerwowania, byłam dalej z moim Przyjacielem. Miałam miejsce 5B czyli fotelik nie przy samym oknie, usadowiłam się jednak na  5A. Z niecierpliwością zerkałam kto też przyjdzie  i czy przekonam tego kogoś o zamianie miejsca. Udało się, uśmiech zadziałał. Co miałam zrobić innego,  nie mogłam się dogadać bo nie po naszemu coś tam próbował mi wytłumaczyć. Wiadomo w takim przypadku uśmiech jest najlepszym porozumieniem.  
 Pani powiedziała aby komórkę wyłączyć..
 Doszło do mnie wreszcie że lecę najprawdopodobniej na cztery tygodnie. Samolot zaczął  wznosić się coraz wyżej. Powoli  lasy, jeziora, pola przybierały kształt plam o różnych kolorach . Wypisz wymaluj niczym na stronicach atlasu . Na żywo oglądałam mapę,  sama nie wiem w jakiej skali. Wznosiliśmy się coraz wyżej, aż wreszcie pod nami były tylko chmury przypominające puszysty  śnieg uformowany w kształty nie do opisania.
. Miłe panie podały pierwszy posiłek. Mimo iż nie zaliczyłabym go do obfitych to był wystarczający, oczywiście dla mnie.  Bułeczka, i dwa pudełeczka. W jednym kilka plasterków szyneczki, pasztet, batonik, masełko cukier, śmietanka, keczup. Drugie pudełeczko zawierało cieple danie. Było do wyboru: wieprzowinka,  wołowinka i kurczak. Wybrałam bez zastanowienia wieprzowinkę  do tego fasolka i ziemniaczki. Jeśli chodzi o napoje, to  do wyboru do koloru. No teraz mogłam się zabrać za robienie zdjęć. . O było co pstrykać, było. Niebo niczym lustro lodu, a na nim pojedyncze  baranki z chmurek…  ostro świecące  słońce, wspaniałe barwy wszystkiemu nadawało. 
Wszystko  fotografowałam, Starałam się  oddać piękno świata  niebios. Wyglądał niczym obraz malowany wybitną ręką, pełen subtelnych kresek tworzących wspaniałą całość. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie widok chmurki przypominający  tiulową  woalkę w kolorze śnieżno białym rozciągniętą na niebieskim skrawku nieba.  Jej  lekkość  nie sposób opisać słowami. Jakże  cudownie  wyglądałaby okrywając kształty kobiece..Nie jeden artysta zapewne stworzył wspaniałe dzieło pod wpływem piękna świata. Od czasu do czasu mijające nas w oddali samoloty brutalnie przypominały iż to wszystko to nie sen nie bajka, a podróż  olbrzymim kolosem,  wiozącym na pokładzie , bagatela, 245 pasażerów  jednym  z wielu korytarzy powietrznych. Ciekawa jestem jak odbierzesz  te  relacje z podróży .., Nawet fotkę wnętrza samolotu zrobiłam, miejsca na którym siedziałam,  o.. i tej tablicy co to wysokość, prędkość i trasę co
chwile  pokazuje.
  Powoli traciłam rachubę czasu… tyle godzin w powietrzu. Wyświetlane filmy o różnej tematyce na olbrzymim ekranie miały umilać czas pasażerom, ale i równocześnie jak się później okazało oznaczać zbliżającą się porę odpoczynku. Obowiązkowe zasłonięcie żaluzji małych okienek, na kilka godzin dla mnie było najbardziej nieprzyjemnym momentem podczas lotu. Nie potrafię spać w pozycji siedzącej a zwłaszcza kiedy kilka miejsc za mną słychać głośne chrapanie na zmianę z nie mniej głośną rozmową. Nie byłabym sobą gdybym żaluzji nie uchylała, ale niestety widok ostro świecącego słoneczka przeszkadzała mojemu sąsiadowi. Zdążyłam jednak kilka minut podziwiać widok oceanu. Wspaniała pogoda doskonale pozwalała na podziwianie jego rozmiarów. Zamknęłam wreszcie i ja oczy, ale sen nie uraczył  mnie swoją obecnością, Wreszcie czas przymusowego odpoczynku dobiegł końca. Wnętrze samolotu wciąż promienie słońca oświetlało.  Podziwiać mogłam znowu wspaniałe,  widoki, niebo jednak tyle kryje w sobie piękna, tyle ma w sobie tajemniczości. Kolory nie do określenia i to słońce całą drogę zaglądające do małego okienka.
Następny posiłek jeszcze skromniejszy od poprzedniego i to nie do ugaszenia pragnienie. Z nieśmiałością prosiłam o soki różnego smaku. Kiedy  głos pilota oznajmił że zbliżamy się do Chicago, serce zadrżało z emocji. Wiadomo, podróż kiedyś musiała się skończyć, 9 godzin nie trwa wiecznie…. Widok złocistego niebieskiego i różowego nieba zastąpił krajobraz  pełny domków wyglądających  niczym  kolorowe o różnych kształtach pudełeczka,  wijące się rzeki przypominające długie,  szerokie wstążki i te wielkie połacie zieleni, otaczające wspaniałe jezioro Michigan, jednym słowem było pod nami wspaniałe wielkie  miasto.
 Zaczęłam się denerwować, co też mnie czeka przez najbliższe cztery tygodnie..jak rodzina Mirki na mnie zareaguje?  Pytania, wciąż nowe do głowy mi przychodziły i te obawy, a może i strach, a może i wszystko razem. Jedno wiedziałam, Ciebie już w uchu nie ma, sama sobie teraz muszę  radzić i decydować. Setki kilometrów od kraju, całkowita brak znajomości języka i kilkumiesięczna znajomość kobiety u której zamierzam mieszkać najbliższe 4 tygodnie. Ten wyjazd mógł się okazać   szaleństwem. Ależ wielkie jest to lotnisko  O’Hare..
Wysiadłam i według wskazówek Mirki  miałam iść za ludźmi, ale ci ludzie nagle jakby się rozpłynęli. Szłam długim korytarzem i wiesz co? Oczywiście skręciłam tam gdzie nie trzeba, ale jakoś sobie poradziłam.  Stanęłam we właściwej kolejce. No i tu dopiero nerwy miałam.  Straszyli mnie znajomi że bywają  przypadki, iż z różnych powodów nie wpuszczają na teren Stanów? Patrząc na minę   i zachowanie  celnika siedzącego w oszklonym pomieszczeniu  wszystkiego można było się spodziewać…. Ależ cykora miałam. Czarne myśli kłębiły się w głowie. Przerażała mnie rozmowa z tym facetem. Na szczęście była szansa  podejścia do innego. No i się udało. Po odstaniu 45 minutowej kolejki, ponownym złożeniu odcisków palców i  wlepieniu wzroku wprost w jakieś urządzenie pan przywalił pieczęć uprawniającą półroczny pobyt w Stanach. Bagaż ponownie prześwietlony odebrałam i podekscytowania do granic nie do wyobrażenia stanęłam przed drzwiami automatycznie się rozsuwającymi. Tego momentu nie zapomnę. Drzwi się rozsunęły a tu mnóstwo ludzi oczekujących. Był to widok identycznych jak w filmie „Sami swoi” Nie wiedziałam w którą stronę patrzeć.  Na szczęście nie ja szukałam a mnie znaleźli. Ciekawy jesteś pewnie wrażenia spotkania.  Wiadomo padłyśmy sobie w ramiona a buzie nam się nie zamykały. Zmęczenie podróżą szybko minęło. Jedne emocje nieco opadły, na ich miejsce pojawiły się następne. Szybko dojechałyśmy na miejsce...

2 komentarze:

  1. Ten pierwszy raz... Wszystko jedno, czego dotyczy, podszyty emocjami. A potem to już tylko rutyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak w życiu:):) Nie podciągam tego co pisze pod rutynę, ponieważ taki styl pisania próbuje po raz pierwszy....nie mniej dziękuje :)

      Usuń