piątek, 2 stycznia 2015

Szara rzeczywistość

Szybko musiałam przestawić się na inne realia. Na każdym kroku podkreślano mi że, Polska, to nie Ameryka..A dlaczegóż by nie. Czy muszę się zmienić tylko dlatego że jestem na innym kontynencie. Po powrocie  słyszałam ,.... bo ludzie tam za inne pieniądze żyją...jak ja bym tyle miała to też bym się uśmiechała...Nieprawda. Nie tylko pieniądze się liczą. Fakt inaczej zarabiają, ale to już nie  kraj w którym manna z nieba leci. Tam też trzeba pracować. Amerykanie nie dążą aby w mieszkaniach mieli wszystko co najlepsze, a już na pewno co u sąsiada widzieli . 
Nas Polaków  zazdrość wykańcza. Nie potrafimy cieszyć się szczęściem innych, szczerze sukcesu gratulować.  Wystawne imprezy robimy, chodzimy na promocje i do koszyków ładujemy wszystko co "okazja"  napisane. ...  Nagle jakby ze snu wybudzeni,  lament podnosimy,  bo portfel coraz lżejszy i  na dodatek na debecie jesteśmy. Niemalże każdy z nas  pochwał oczekuje za wszystko co zrobi. Uwagę też lubimy zwracać na siebie. Kobiety stroją się dla innych kobiet, samochód kupujemy, jak tylko najlepszy możemy, aby zabłysnąć w otoczeniu. Mało ważne czy aż taki właśnie potrzebujemy.  Ważne że do pracy nim jeździć będziemy i cieszyć się jak inni   podziwiać go będą, ale czy szczerze, to już inna bajka. No i jeszcze podróż  do kościoła, stojącego tuż za blokiem.  Przydałaby się  wizytówkę na ten luksusowy pojazd, podczas postoju na parkingu, któż będzie wiedział że właśnie do nas należy. Oto sposób na życie w kraju naszym. Mieć lepiej jak inni mają. Oczy nasze niczym kamerki umieszczone dookoła głowy obserwują co kto gdzie robi, kto do kogo o jakiej porze przychodzi...Kodują wszystko, aby nawet po latach odtworzyć, dodając komentarza odpowiedni.
W Stanach czułam się wolna. Totalna swoboda pod każdym względem. Przepraszam, skłamałabym. Zwracali uwagę na kolor włosów i ich długość. Miałam rude, króciutko obcięte. Ci którzy mnie zaczepiali, wyrażali zachwyt kolorem. Dziwne to bardzo, ale na rudo Amerykanki się nie farbowały. Niebieskie, zielone, różowe włosy, ale rude nie były tu spotykane. 
Do stroju uwagi nie przykładają żadnej. Ani pod względem kolorystyki, ani też ogólnego wyglądu. Jeśli chodzi o imprezy, skromność dominowała. Co im zazdrościłam, to rodzinnego wypoczynku podczas dni wolnych. Zabierają wówczas jedzenia zadawałoby się na cały tydzień i o dziwo nic nie zostaje, wszystko to w brzuchach ich się zmieści. No a dyscyplina jest zadziwiająca. Widziałam na własne oczy jak po parku przeznaczonego na  grilowanie , jeździ policja informując wszystkich o zbliżającym się  końcu odpoczynku i natychmiastową reakcje Amerykanów. Chciałam jeszcze zostać, bo piękny był zachód słońca. Niestety nie dało rady. Koleżanka wsiadła pospiesznie do samochodu i podobnie do pozostałych opuściliśmy to piękne miejsce. Bywałam tu w różnych rodzinach..Na różne tematy rozmawiałyśmy, oprócz jednego- sprawy finansowe. Nikt nie narzekał, że nie starcza od pierwszego do pierwszego, że szef od dawna podwyżki nie dał, że chciałoby się jechać tu czy tam ale pieniędzy na to nie ma. To był temat tabu. Dziwnie też wyglądają spotkania towarzyskie w lokalach. Mimo że na lancz prosi się koleżanki, one koszt posiłku za siebie  pokrywają. Podobnie jak chłopak dziewczynę zabiera dajmy na to do kina. Każde z nich bilet osobno  kupuje. Dziwne to dla mnie wszystko.
Urodziłam się w Polsce i mimo wszystko na stałe wyjechać nie zamierzam. Tu też z życia można być zadowolonym. Szukałam odpowiedniej drogi.  Wskazówki ze Stanów przywiozłam. Początek do lekkich nie należał. Pomogła mi wizualizacja. Starałam się to co bardzo chcę dokładnie  wyobrazić, poczuć jakby to już się działo.  Nie takie to łatwe jak sobie myślałam. Korzyści  osiągnięte warte były jednak wysiłku. Przechodzę do konkretów.
Ze względu na stan zdrowia jeżdżę do sanatorium. Ilekroć skierowanie dostawałam, zastanawiałam się z jaką  zamieszkam współlokatorką. Nie dopuszczam do siebie myśli że będzie to osoba mówiąc krótko upierdliwa.  Powtarzłam, każdego dnia, że będzie wspaniale, że dogadam się z nią bez najmniejszego problemu, że dobrymi koleżankami zostaniemy. Kiedy poszłam po skierowanie, byłam pewna, że w góry pojadę, w takie w których jeszcze nie byłam, że zobaczę nowe wspaniałe widoki, że zwiedzać będę okolice....No i co, pani zaproponowała mi Polańczyk, czyli  Bieszczady. Uśmiech na twarzy mej zagościł a w sercu radość niepojęta.... Dziękowałam Panu Bogu że dał mi to o czym marzyłam, co wcześniej sobie już wyobrażałam. Zadziałała wizualizacja, otrzymałam to co chciałam. Okazało się jednak, że połączenie będzie z przesiadkami. Dla moich nóżek nie jest to najlepsze.. Ale od czego są dobre myśli, wszak to ja jestem ich właścicielem. Problem dojazdu z głowy wyrzuciłam, wierząc że znajdę jak najlepsze rozwiązanie. Całkiem przez przypadek dowiedziałam się o świetnym portalu ble ble car. Co prawda dopiero kilka dni przed wyjazdem,  na tym właśnie portalu znalazłam osobę oferującą dojazd do sanatorium. Rodzinka w przeciwieństwie do mnie była zaniepokojona, że do ostatniej chwili zwlekam. Ja wierzyłam że mi się uda, bo po prostu tego bardzo chciałam. " Cokolwiek umysł ludzki jest w stanie wymyślić i w co uwierzyć, człowiek może osiągnąć..." "... Sukces osiąga się po dwakroć. Pierwszy raz w umyśle, a drugi w realnym świecie." Wiara w siebie to podstawa w  zrealizowania planów.  Pobyt w sanatorium zaliczam do  udanych, zwiedziłam dużo, a ze współlokatorką do tej pory kontakt utrzymuję.  Nie mogło być inaczej.  Każdego dnia, kiedy oczy otwierałam mówiłam sobie - dzisiejszy dzień będzie wspaniały...i  za niego Bogu dziękowałam.

3 komentarze: